poniedziałek, 2 stycznia 2012

Magiczne miejsce

Historia zatoczyła koło. Minął rok od mojego pierwszego wpisu na tym blogu. Uświadomiłam to sobie gdy pewnego popołudnia zobaczyłam nad swoją głową klucz żurawi. Był niewielki, ptaki nawet nie utworzyły charakterystycznej jedynki. Znów było mi dane zobaczyć jak sobie odlatują do miejsc swego zimowego przebywania i znów zrobiło mi się smutno.
Z żurawiami wiąże się jeszcze jedna październikowa historia. Otóż jest takie jedno miejsce na ziemi, które muszę przynajmniej raz w roku zobaczyć. Tam ładuję akumulatory, mogę się zrelaksować i spojrzeć na wszystko z innej perspektywy. Tym miejscem są Bieszczady.
Tak więc jedziemy tam sobie najczęściej po sezonie kiedy tak  naprawdę na szlaku można spotkać tylko takich wędrowców co to się nie wybierają w góry w japonkach /fakt autentyczny/, są wyciszeni, skupieni i szukają tam tego samego co my.
To był pierwszy weekend października i zarazem ostatni słoneczny i ciepły niedzielny dzień.
Mała i Wielka Rawka to był nasz cel. Podejście od strony Przełęczy Wyżniańskiej jest dość strome i nie powiem żeby nie sprawiło mi trudności- jak nigdy uciążliwe były dla mnie zmiany ciśnienia. Wciąż w uszach czułam i słyszałam jak wali mi serce.




Jednak satysfakcja, że pokonało się trudności sprawia, iż o wszelkich niedogodnościach szybko się zapomina.
Widoki na górze przecudne: na obie Połoniny Wetlińską i Caryńską, na Tarnicę, na Krzemieniec gdzie stykają się trzy granice - ukraińska, słowacka i polska.





 Posiedzieliśmy na Małej Rawce weszliśmy na Wielką i tam grzejąc się w ostatnich tego roku  promieniach słońca podziwialiśmy przelatujące nad naszymi głowami , liczne klucze żurawi.



Nieopodal na chwilę odpoczynku zatrzymał się także taki oto słodziak ze swoja panią.




Na koniec piękna bieszczadzka panorama autor AndrewLXI



Akumulatory naładowane - powinno wystarczyć do następnego razu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz